niedziela, 26 czerwca 2016

Wakacje czas zacząć!

Czeeeeść ♥
Kurde, piszę pierwsze zdanie już 20 minut i nie wiem jak zacząć. Ile można zaczynać od nowa?
Eh. Notka miała pojawić się dużo wcześniej, ale miałam problem z internetem. No ale to nie moja wina, że jestem informatycznym beztalenciem. Jak chciałam naprawić to zepsułam jeszcze bardziej. Ale ciiiiiii!

To już zdecydowanie koniec wiosny i początek lata. Szkoda, bo niestety taki gorąc bardzo ciężko znoszę. Niby dziwne, bo przecież jeszcze 5 lat temu wytrzymywałam nawet 45 stopni na Sycylii. A teraz jest 30 i umieram. Już nawet nie liczę ilości pryszniców w ciągu dnia. Mama się drze że pije żel pod prysznic, bo ile można tego zużywać?
Zawsze lepiej pachnąć niż śmierdzieć, prawda? Nawet kosztem darcia się mamy :D

Co robię od egzaminów?
Jak poszły mi egzaminy? I co tam w ogólne Koizumi u ciebie słychać?
To są najczęściej zadawane mi pytania. Po pisemnym egzaminie zawodowym byłam zadowolona, zdałam go raczej na około 90%, co swoją drogą mogę zaliczyć do sukcesów bo jeszcze 2 miesiące temu nic nie umiałam. Niestety pisemny poszedł mi dużo gorzej. Niby zrobiłam wszystko, ale niestety gdzieś popełniłam błąd ( nadal nie wiem gdzie). Całkiem możliwe jest to, że go nie zdam. Najwyżej poprawię to za rok...jednak trzeba być dobrej myśli. Jak będę myśleć, że nic mi się w życiu nie uda to w końcu na prawdę mi się nie uda. Trzeba jednak też pamiętać, żeby się nie napalać, bo później można być zawiedzionym a to nie jest miłe uczucie. Niestety.

Nie załamałam się i nadal uważam, że zaczęłam wakacje bardzo dobrze. Najpierw wieś, później wycieczka do Krakowa i dalsze plany na resztę wakacji przekonują mnie, że to będą dobre wakacje nawet jeśli pół roku temu miałam inne plany, które teraz są tylko małym marzeniem, ale jak widać da się żyć bez nich i trzymam się jak nigdy dotąd w tym roku! :)

Wow Koizumi, czyżby jakieś światełko w tunelu?
Chyba tak. Już tyle rzeczy sobie poukładałam w głowie i dzięki temu jest mi o wiele lepiej. Aż chce mi się żyć, wiecie? Nie zawsze chodzę uśmiechnięta i zdarzają się gorsze dni ale jest fajnie. Całkiem możliwe, że za niedługo zapomnę co to znaczy płakać. Byłoby super..u sumie to nawet już jest fajnie.

No dobra, jak już każdy wie co z moim samopoczuciem warto pokazać trochę jak wyglądał mój czas spędzony na wsi, na wyciecze itd :)

Pojechanie na wieś było bardzo spontaniczną decyzją, ponieważ to był weekend pomiędzy jednym egzaminem a drugim. Myślałam, że nie dam rady pojechać a jednak zdecydowałam się :). Była to dobra decyzja bo trochę się odstresowałam i zrelaksowałam. Byłam w lesie co kocham strasznie i nad rzeką. Oczywiście nie mogło to się skończyć tak jakby się to skończyło w przypadku normalnej osoby. Ale jak już mówiłam ja jestem wyjątkową pechową osobą i każdy kto mnie zna to potwierdzi. Jak ktoś mówi inaczej to znaczy, że mnie nie zna ( prawda Karina?). A co się stało? No więc...chodziłam sobie po rzece i bawiłam się z dziećmi ( tak, musiałam bo kocham je ♥) i jak stanęłam na piasek to zgniotłam pszczołę, która postanowiłam mnie użądlić w miejscu pomiędzy palcami to tak cholernie bolało, szczypało, piekło i swędziało że myślałam,że umrę z rozpaczy. No ale udało mi się to przeżyć i teraz moja kochana mała stópka ma święty spokój.



Ehhh i jak tego nie kochać?







Wiejska zupa to jest to a nie jakieś parówki Michaliny -.- xd

Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się tam pojechać jeszcze na trochę. Mimo różnych plusów i minusów o których nie będę tu pisać :)

W czwartek byłam na wycieczce do Krakowa z klasą Kariny. Nawet mi się podobało, szkoda tylko, że było tak gorąco i było mi niedobrze. Postój w ikei poprawił mi humor, szkoda, że przy kasie uśmiech zszedł bo wydałam kupę kasy na pierdoły. Ale chociaż mam już prezent dla Wiki na urodziny i wreszcie jakąś pseudo szafeczkę na kosmetyki które zagracały mi całe biurko a teraz wreszcie mają swoje miejsce. Jeszcze tylko dziadek mi pomaluje i polakieruje ją i będzie szafeczką z klasą :).  Pokaże wam na pewno w następnej notce jak sobie poradziłam w uporządkowaniem wszystkiego i ile kosmetyków wyrzuciłam.
Kraków nie był dla mnie nowością, byłam już tam pare razy jednak lubię tam wracać aby za każdym razem przekonać się, że kocham Kielce. Największym plusem było zoo bo nigdy nie byłam tam. Nie było dużo zwierząt które chciałabym zobaczyć a większość zdychała z gorąca no ale już nigdy nie powiem że nie byłam z zoo. Kolejny punkt w miejscach do zwiedzenia można odhaczyć :)










Czemu zwierzęta mają bardziej wypasiony basen od ludzi? Też chcę taki!





*.* słodziaki!
 Od razu przepraszam za jakość tych zdjęć ale przesyłałam je z facebooka bo poczta mi świruje dziś i nie wysyła mi wiadomości :/ A chciałam dododać tą notkę już dziś.
I oto dwa najlepsze okazy w całym krakowskim zoo : słonica Daryjka i małpa Karina. (PROSIMY NIE DOKARMIAĆ)

Oczywiście wycieczka też nie mogła się zakończyć w moim wydaniu jak u normalnej osoby. Pech chciał że jak wracałam na przystanek aby jechać do domu moja papierowa torebka rozerwała się i musiałam sobie poradzić bez. Karina mi dała swoją i jakoś przeżyłam...No oczywiście na tym nie koniec. Gdy przeszłyśmy pare setek metrów rozerwała mi się torebka...skórzana...-.- ...Fajnie. Kolejna do wyrzucenia..Ehhh ja nie wiem skąd wyczaruję nową. Chyba jak mi spadnie na łeb z nieba. Tak, jak kupa gołębia ostatnio jak jadłam loda w parku.
Podobno to przynosi szczęście finansowe...tiaa.
I ktoś mi jeszcze powie, że moje życie nie jest pechowe?
Przynajmniej mam z czego się śmiać...z samej siebie.

Więc podsumowując początek wakacji oceniam na plus. Mam trochę planów, które mam nadzieję że wypalą. Mam trochę małych marzeń które mam nadzieję, że się spełnią chociaż trochę ( wrzuciłam pieniążka na szczęście w Krakowie. Kiedyś wrzuciłam i to się spełniło..dziiiwne bo nie wierze w takie coś). No i co by tu jeszcze wam opowiedzieć?
Chyba nie ma zbyt dużo nowości.

Piosenka która wpadła mi w ucho:



To chyba już czas się pożegnać :) Sądzę, że za tydzień będzie kolejna notka..w końcu mam teraz masę wolnego czasu :)
Trzymajcie się ,
Koizumi ♥